Być sobą...wreszcie” czyli o poczuciu własnej wartości.
Dlaczego cierpimy? Nie wiemy czego chcemy, albo jesteśmy bardzo niezadowoleni z samych siebie? Dlaczego nasze poczucie własnej wartości jest tak małe, że nie wiemy jak, albo boimy się być sobą? No i jak to zrobić, żeby wreszcie odetchnąć pełną piersią i poczuć radość z tego jacy jesteśmy, docenić siebie i zacząć siebie samych wspierać, zamiast krytykować?
Zacznijmy od początku, czyli od tego jak zaczęła się historia każdego z nas. Pomyśl przez chwilę o swoim dzieciństwie, jakie ono było, czego najczęściej doświadczałeś/łaś, ale pamiętaj też, że.... Zwykle idealizujemy swoje dzieciństwo i pamiętamy tylko te dobre rzeczy. Jeśli zatem i Tobie wydaje się, że wszystko było cudowne – czytaj dalej, może jednak odnajdziesz się w którejś historii, może czytając poniższe przykłady poczujesz coś –ukłucie, ścisk, smutek albo złość. Bądź uważny/uważna na wszystko co się w Tobie pojawi.
Opowiem najpierw o Kasi, która nie jest prawdziwą osobą, ale jej historia jest mieszanką historii, które słyszę codziennie w gabinecie psychoterapeutycznym. Kasia urodziła się w rodzinie z problemem alkoholowym. Nie pamięta za wiele z dzieciństwa, wydaje jej się, że nie było tak źle. Mama bardzo się starała, ukrywała przed sąsiadami i rodziną, że tata pije. Kasie zawsze bardzo pilnie się uczyła, opiekowała się mamą i młodszym rodzeństwem. Teraz mieszka za granicą, ale codziennie dzwoni do mamy i wysyła pieniądze mamie i rodzeństwu. Ma bardzo dobrą pracę, robi dużo różnych rzeczy poza pracą, ale ma problemy z relacjami z ludźmi. W pracy ma poczucie, że wszyscy ją wykorzystują i nie układają jej się związki z mężczyznami. Często czuje lęk, ma problemy z kręgosłupem i często miewa migreny. Wszyscy myślą, że jest ładna i mądra a ona jest ciągle z siebie niezadowolona i bardzo się boi, że coś zrobi źle.
Inna historia. Patrycja wychowała się w tak zwanej dobrej rodzinie. Naprawdę nie może nic złego powiedzieć o swoim dzieciństwie. Miała zawsze zabawki, które chciała, rodzice opłacali prywatne lekcje angielskiego i gry na pianinie. Jeździła na zagraniczne wycieczki i chodziła do dobrych szkół. Rodzice ciągle pracowali i od kiedy skończyła 6 lat, jako najstarsza córka dostawała pieniądze za opiekę nad młodszym rodzeństwem. Zawsze musiała być najlepsza – w szkole i w zajęciach pozaszkolnych. Obecnie nie ma najlepszego kontaktu z rodzicami, ma męża i dziecko. Miewa ataki paniki i ciągle jest zmęczona. Pracuje po 12 h dziennie a potem czuje się winna, że nie spędza czasu z dzieckiem. Kiedy była z dzieckiem w domu bardzo źle się czuła, odetchnęła z ulgą, gdy córka poszła do żłobka. Lekarz powiedział jej, że musi się nauczyć relaksować, bo żyje w ciągłym stresie.
Andrzej wścieka się na żonę i dzieci bez powodu a potem bardzo źle się czuje i bardzo żałuje. Cały dzień w pracy się stara i myśli o rodzinie, ale potem przychodzi do domu, widzi, że talerze nieumyte i ogarania go fala, której nie może powstrzymać. Chciałby mieć kontrolę nad sobą. Krzywi się, gdy pada pytanie o rodzinę z której pochodzi, nie chce o tym mówić. Mówi, że pochodził z dobrej rodziny, rodzice mieli bardzo wysokie stanowiska, nikt nie nadużywał alkoholu, wszystko było normalnie. Później jednak zaczyna mu się przypominać, że ojciec ciągle był niezadowolony, ciągle krytykował i obrażał. Kiedy coś mu się nie podobało upokarzał matkę i jego, a także bił. Nigdy nie było wiadomo w jakim wróci humorze. Gdy był w złym nastroju budził Andrzeja w nocy, sprawdzał mu zeszyty i przepytywał. Kiedy zaspany Andrzej nie potrafił odpowiedzieć ojciec ubliżał mu i wyzywał od kretynów i upośledzonych.
Nasza historia ma na nas wpływ o ile świadomie się z nią nie zmierzymy. Przytoczone tu historie mają jeden wspólny mianownik – dzieci nie mogły być dziećmi – miały czemuś służyć. W rodzinie z problemem alkoholowym dziecko może pełnić przeróżne role. Przykładowa Kasia to osoba, która była rodzinnym bohaterem. Najpierw pomagała matce utrzymać rodzinną tajemnicę , chronić i wychować młodsze rodzeństwo a potem stopniowo stała się opiekunką wszytkich – także matki. Brała na siebie za wiele niż mogła unieść. Przyzwyczaiła się zawsze brać na siebie odpowiedzialność za innych. W pracy wiedzą, że można na nią zrzucić odpowiedzialność i wszyscy to robią. Nic też dziwnego, że spotyka mężczyzn, którzy ją wykorzystują.
Patrycja wbrew pozorom też nie miała łatwo. Wymagano od niej bardzo wiele, miała być idealną córką, dobrze się uczyć i nie sprawiać kłopotów. Kiedy w wieku 6 lat zaczęła się opiekować młodszym rodzeństwem była na to za mała, jednak poradziła sobie. Uważa, że nikt jej nie kazał, nie zmuszał jej, że sama była zawsze taka wymagająca względem siebie. Moje doświadczenie jest takie, że dzieci, na które zwraca się uwagę tylko jak są grzeczne i jak się czymś wykarzą, bardzo szybko się tego uczą. Starają się zasłużyć na uwagę, robią wszystko, byle nie czuć się samotne i opuszczone( a tak czują się dzieci, które maja zabawki ale nie mają czasu i miłości rodziców).
Historia Andrzeja pokazuje, że nie tylko w rodzinach z marginesu może panować terror i że przemoc psychiczna, może być gorsza od fizycznej. Nawet jeśli obiecujemy sobie, że nie będziemy tacy jak rodzice historia często „sama” się powtarza.
Dlaczego o tym piszę? Żebyśmy przestali się wreszcie czepiać siebie. „Że za mało, że nie tak, że siedzą w nas jakieś potwory”. Jeśli siedzą to jest jakaś przyczyna – zwykle przyczyną jest historia wielkiego zranienia. Dlatego przestańmy grzecznie chronić rodziców. Może i kiedyś było nam to potrzebne – jak się jest małym i zależnym od rodziców to łatwiej się żyje jak sobie ich troche wyidalizujemy. Ale teraz jesteśmy już duzi i zwykle nam to przeszkadza, bo zakłamuje naszą historię. A to jak budowanie domu bez fundamentów. Co zbudujemy z trudem – to albo się zawali, albo umieramy ze strachu, że coś pójdzie nie tak.
Dlatego zaczynamy dzisiaj pierwszą lekcję bycia dla siebie dobym i odbudowywania poczucia własnej wartości i zaczynamy nazywać rzeczy po imieniu. Jeśli doznawaliśmy przemocy – trzeba to nazwać, jeśli jesteśmy DDA (Dorosłymi Dziećmi Alkoholików) to trzeba o tym poczytać, jeśli wymagano od nas za wiele, albo byliśmy w dzieciństwie zostawieni samym sobie i bardzo samotni – trzeba pomyśleć jakie to ma dla nas skutki już teraz. Jeśli tego nie zrobimy nie możliwa będzie dalsza praca nad budowaniem poczucia własnej wartości, bo będziemy je budować bez fudamentów. Czasami to, co siedzi w dzieciństwie jest tak trudne, że lepiej nad tym pracować z terapeutą, lub w grupie (grupy DDA). Gorąco polecam.
Poza tym – dopóki nie otworzymy starych ran i nie nazwiemy po imieniu tego co było i będziemy udawać, że było inaczej – nie będziemy też mogli korzystać z tego, że skoro przeżyliśmy to mamy całe mnóstwo siły, mądrości i dobrych cech.
by Zuzanna Żelazny